Kto nam wróży lata nieszczęść?


Skąd tak naprawdę biorą się informacje o globalnym ociepleniu? Czasem słyszymy, że złowieszcze prognozy to spisek i alarmistyczna histeria. Czy te podejrzenia mają jakieś uzasadnienie? Kim są międzynarodowi eksperci, których wnioski wskazują na groźne zmiany klimatu?

IPCC – kto to taki?

Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu – po angielsku The Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) to od lat źródło wiedzy na temat procesów klimatycznych. Jest to inicjatywa ONZ, powołana jeszcze w latach 80. ubiegłego stulecia. Jej głównym zadaniem jest zbieranie danych, pochodzących z badań różnych jednostek naukowych na całym świecie, a następnie analizowanie ich i wyciąganie wniosków dotyczących przebiegu zmian klimatu, ich przyczyn, skutków i ryzyka dla ludzi, które zmiany ze sobą niosą.

Na ustalenia IPCC powołują się media, politycy i eksperci na całym świecie. Przez jednostki naukowe na świecie wnioski z jego raportów uznawane są za bardzo wiarygodne*.

*O kontrowersjach piszę poniżej, ponieważ nie należy niczego pomijać. Ale trzeba zaznaczyć, że wyniki analiz IPCC są kwestionowane przez niewielki margines odbiorców. Żaden protest przeciwko głównym wynikom nie został wystosowany przez jakąkolwiek renomowaną instytucję naukową np. uniwersytet lub organizację zrzeszającą naukowców w rodzaju akademii nauk.

Obraz autorstwa vector_corp na Freepik

Jak to działa?

„Intergovernmental” znaczy dokładnie „międzyrządowy”, co może sugerować, że w przygotowywaniu opracowań panelu biorą udział rządy lub ich reprezentanci. Ale tak nie jest. Ta nazwa świadczy tylko o formule organizacyjnej. Rządy państw – obecnie 195, czyli praktycznie wszystkie – podpisały porozumienie o wspólnym działaniu ekspertów w panelu. Na mocy tego porozumienia finansują działalność IPCC. W poszczególnych krajach działają też instytucje będące punktami kontaktowymi, które pomagają przekazywać lokalne wyniki badań do IPCC i zgłaszają ekspertów do prac zespołów tworzących analizy. W Polsce punkt kontaktowy działa w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.

Jakie dane dostaje IPCC?

Do ekspertów panelu trafiają wyniki obserwacji pogodowych – pomiary temperatury, siły wiatru, obfitości opadów itp. ze stacji meteorologicznych i oczywiście informacje o suszy, powodzi, burzach i innych zjawiskach mających wpływ na życie ludzi. Dla przewidywania przyszłości i analizy stanu dzisiejszego duże znaczenie mają też badania przeszłości, czyli próby odtworzenia dawnych warunków klimatycznych sprzed okresu systematycznych obserwacji meteorologicznych. Robi się to pośrednio, np. analizami geologicznymi pokładów gleby i skał. Znakomitym źródłem takiej wiedzy o jest np. zbierający się przez tysiące lat torf. Ale wiele można wyczytać też np. z ksiąg klasztornych, w których prowadzone były księgi rachunkowe zakonów. Odnotowywano w nich chociażby obfitość plonów rolnych. Wnioskowanie na podstawie takich pośrednich wskazówek nie jest stuprocentowo pewne, ale dość wiarygodnie można określić trendy, mając do dyspozycji kilka różnych źródeł informacji, które można ze sobą skonfrontować. W Polsce różne ośrodki naukowe wykonują tego typu badania, nie zawsze mając na celu wsparcie analizy współczesnej zmiany klimatu. Bywa że są to badania archeologiczne, historyczno-literackie itp. Ciekawym źródłem są dzienniki pokładowe. Chociaż akurat Polska, która nie wyróżniała się nigdy jako potęga morska, tutaj wielkiego wkładu nie ma.

Dodatkowo IPCC korzysta z wielkich projektów obserwacyjnych, takich jak pomiar temperatury wody w oceanach na całym świecie czy obserwacje satelitarne promieniowania odbijanego przez Ziemię w kosmos.

Nie tylko pogoda

Aby ustalić, czy ludzkie działania mają wpływ na klimat, eksperci analizują też zużycie energii i sposób jej wytwarzania, rolnictwo i leśnictwo oraz ich wpływ na przyrodę. Starają się też prognozować przyszłe zmiany w tych obszarach na podstawie przyjętych przez poszczególne kraje strategii i planowanych zmian w prawie.

Raporty

Od 1988 r. IPCC przygotowało 6 raportów, obejmujących swoim zakresem po kilka lat. Ostatni – szósty raport jest już gotowy, chociaż pełnej jego wersji na razie nie udostępniono szerszej publiczności.

Strona internetowa 6. raportu IPCC

Natomiast same wnioski z prac nad raportem zostały już ogłoszone. Można zapoznać się z ich skróconą lub dłuższą wersją. Dłuższa ma zaledwie 85 stron. Piszę „zaledwie”, ponieważ wcześniej IPCC opublikował trzy raporty grup roboczych, których praca łącznie składa się na 6. raport i każdy z nich ma kilka tysięcy stron. Niewiele jest osób, które te materiały przeczytały w całości. Ja wciąż jeszcze czytam.

Skróty i podsumowania są tłumaczone na język polski przez organizacje pozarządowe i instytucje naukowe. Chociaż zwykle zajmuje to trochę czasu. Dostępne jest np. streszczenie raportu drugiej grupy roboczej z ubiegłego roku.

Na trzeciej stronie dokumentu można zapoznać się z nazwiskami osób, które uczestniczyły w pracach nad nim:

Źródło: Zmiana Klimatu 2022, Zagrożenia, adaptacja i wrażliwość, Podsumowanie dla Decydentów kopia strony 3.

Szczegółowy opis podsumowania całości raportu 6. można przeczytać na stronie Nauka o Klimacie.

Kontrowersje

Przykład 1. Lodowce w Himalajach

Wydarzenia:

W 2007 roku w swoim raporcie nr 4 eksperci IPCC zawarli przypuszczenie, że do 2035 r. himalajskie lodowce mogą zniknąć ze względu na globalne ocieplenie. Reakcją na takie stwierdzenie była powszechna krytyka. Klimatolodzy z różnych ośrodków naukowych zwracali uwagę, że nie ma prognoz naukowych, które sugerowałyby taki scenariusz. W ich opinii proces topnienia tak rozległych lodowców w najwyższych górach świata zająłby o wiele więcej czasu. Kierownictwo IPCC wydało oświadczenie przyznające, że to sformułowanie nie było wnioskiem wyciągniętym z jakichkolwiek badań lub profesjonalnych symulacji. Powtórzono publicystyczną wypowiedź naukowca, który mówił, że wyobraża sobie taki scenariusz. Autorzy raportu przeprosili za umieszczenie w dokumencie treści, która nie powinna się tam znaleźć. IPCC zgodziło się z krytyką i przyznało, że jest to dowód na niewłaściwy nadzór merytoryczny nad całością raportu. Pisała o tym m.in. Gazeta Wyborcza

Komentarz:

Osoby, które przywołują to zdarzenie, sugerują, że świadczy ono o niekompetencji IPCC do tworzenia prognoz dotyczących skutków zmian klimatu. Nic jednak nie wskazuje na to, aby pozostałe wnioski ekspertów IPCC były nieprawidłowe. Błąd polegał na opublikowaniu twierdzenia niepopartego obserwacjami i analizami wyników badań, a nie na błędnej interpretacji pomiarów lub zastosowania wadliwych symulacjach. Większość z konkluzji była wypracowana na podstawie analizy rzeczywistych badań i nie wzbudziła takich zastrzeżeń. Trochę w nawiązaniu do tego tematu, a trochę obok niego podnoszony jest też argument, że IPCC nieco zmienia swoje prognozy w kolejnych raportach, w myśl zasady: „skoro wtedy się mylili, to dlaczego mamy im wierzyć teraz?”. Ale IPCC nie myliło się. Nieco inne wartości pojawiające się w kolejnych raportach wynikają z dokładniejszych metod badawczych, większej ilości danych i chociażby z tego, że możliwa jest rzeczywista weryfikacja wcześniejszych przewidywań, bo zmiany klimatyczne, które leżały w sferze prognoz 30 lat temu, właśnie teraz zachodzą.

O tym, jak zmieniała się treść raportów IPCC, pisze portal Nauka o Klimacie.

Przykład 2. Climategate

Wydarzenia:

W 2009 r. wykradziono dane z serwera Uniwersytetu Wschodniej Anglii. Nieznani hakerzy skopiowali tysiące e-maili i dokumentów dotyczących badań prowadzonych w Climatic Research Unit (CRU) na tym uniwersytecie. Fragmenty korespondencji były publikowane w mediach społecznościowych i na stronach poddających w wątpliwość wnioski dotyczące zmian klimatu. Cytaty z e-maili naukowców miały potwierdzać, że badacze klimatu pomijali część danych lub manipulowali nimi w taki sposób, aby coś ukryć lub uzyskać z góry przyjęty wynik.

Wywołało to ogromne poruszenie w mediach, zwłaszcza brytyjskich i amerykańskich oraz w środowisku politycznym. Wydarzenia nazwano „aferą climategate”. W publiczną dyskusję włączyły się czasopisma naukowe i kierownictwo IPCC. Ostatecznie żadna z zaangażowanych instytucji naukowych i państwowych nie postawiła pracownikom Uniwersytetu Wschodniej Anglii zarzutów o fabrykowanie wyników naukowych.

Komentarz:

Najbardziej znany cytat pochodzi z wiadomości od profesora Phila Jonesa – dyrektora Climatic Research Unit (CRU) na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

E-mail był wysłany w 1999. Z jego treści wyjęte było sformułowanie, że Jones użył „sztuczki Mike’a z Nature” (org. Mike’s Nature trick) do „ukrycia spadku” (org. hide the decline). Mike z tej wiadomości to profesor Mike Mann z University of Virginia.

To właśnie te słowa stały się dla niektórych polityków czy publicystów podstawą do twierdzenia, że ocieplenie klimatu to ściema.

Tak pisał o tym w 2010 r. na łamach brytyjskiego dziennika The Guardian analityk ds. naukowych Fred Pearce:

The Alaska governor Sarah Palin, in the Washington Post on 9 December, attacked the emailers as a „highly politicised scientific circle” who „manipulated data to ‚hide the decline’ in global temperatures”. She was joined by the Republican senator James Inhofe of Oklahoma – who has for years used his chairmanship of the Environment and Public Works Committee to campaign against climate scientists and to dismiss anthropogenic global warming as „the greatest hoax ever perpetrated on the American people”. During the Copenhagen climate conference, which he attended on a Senate delegation, he referred to Jones’s „hide the decline” quote and said: „Of course, he means hide the decline in temperatures”.

W tłumaczeniu:

Gubernator Alaski Sarah Palin zaatakowała autorów e-maili 9 grudnia w Washington Post, nazywając ich „wysoce upolitycznionym kręgiem naukowym”, który „manipulował danymi, aby ‘ukryć spadek’ globalnej temperatury”. Dołączył do niej republikański senator James Inhofe z Oklahomy, który przez lata wykorzystywał swoje stanowisko przewodniczącego Komisji ds. Środowiska i Prac Publicznych do wypowiedzi przeciwko naukowcom badającym zmiany klimatu i do odrzucania antropogenicznego globalnego ocieplenia jako „największego oszustwa jakie kiedykolwiek popełniono wobec amerykańskiego społeczeństwa”. Podczas konferencji klimatycznej w Kopenhadze, w której uczestniczył jako członek delegacji Senatu USA, odniósł się do cytatu z wiadomości Jonesa o „ukryciu spadku”, mówiąc: „Oczywiście, że ma on na myśli spadek temperatur”.

Źródło: The Guardian

Tymczasem jest to całkowita nieprawda.

Cały e-mail dotyczy nie spadku temperatury, tylko spadku tempa przyrostu słojów w pniach drzew pozyskanych z wykopalisk w tzw. wieloletniej zmarzlinie na Syberii. To jeden ze sposobów pozyskiwania historycznych danych o klimacie (z czasów, kiedy nie dokonywano jeszcze systematycznych pomiarów temperatury). Zasadniczo im cieplejsze są okresy wegetacji drzew, tym słoje przyrastają szybciej (na przekroju pnia drzewa widać to jako większe odstępy między ciemnymi okręgami). Na tej podstawie można wnioskować jakie warunki panowały w kolejnych latach wzrostu drzewa. Tylko że w tym przypadku chodzi o słoje, które przyrastały w czasie, kiedy temperaturę mierzyliśmy już precyzyjnymi termometrami, zapisywaliśmy systematycznie i robiło to na tyle dużo stacji pomiarowych zarządzanych przez różne instytucje, że można uznać te dane za wiarygodne. Natomiast słoje z tego okresu wskazują na wolniejszy wzrost drzew. Czy to oznacza, że termometry się mylą? Nie. To oznacza, że nastąpił spadek tempa wzrostu drzew z jakiegoś innego powodu niż temperatura.

„Sztuczka Mike’a” to nie manipulacja danymi tylko opisana w czasopiśmie naukowym Nature metoda przedstawiania danych na wykresie.

Niemniej obaj profesorowie w publicystyce przez chwilę zaistnieli jako szachraje, którzy stosują „sztuczki” wobec danych naukowych. Szum był na tyle intensywny, że obaj poczuli potrzebę tłumaczenia się, że sformułowania w mejlach mogły być niefortunne i że powinni byli pomyśleć o komunikowaniu swojej metodologii naukowej bardziej otwarcie i przejrzyście do opinii publicznej.

Osoby, które chcą więcej dowiedzieć się więcej o całej sprawie zachęcam do odwiedzenia wspomnianego The Guardian, który przeprowadził śledztwo dziennikarskie i z pomocą analityków i ekspertów prześledził różne wątki tej historii.

Dla tych, którzy wolą źródła polskojęzyczne, dostępna jest kompleksowa analiza portalu Nauka o Klimacie, która opisuje naukowe szczegóły afery.

Climategate ostatecznie była tylko kryzysem wizerunkowym. Nie wyszły na jaw żadne fakty, które świadczyłyby o tym, że dane zostały pominięte lub zafałszowane. Poza tym inne, niezależne badania wciąż rok po roku potwierdzały, że do ocieplenia dochodzi oraz że jest ono spowodowane działaniami człowieka.

Dawne przypuszczenia kontra dzisiejsza pewność

Kiedy IPCC rozpoczynał pracę, antropogeniczna zmiana klimatu była tylko hipotezą, która miała pomóc wyjaśnić obserwowany wzrost średniej temperatury. W pierwszych swoich wnioskach i opiniach IPCC nie było bardzo kategoryczne i na poważnie brało pod uwagę inne hipotezy. W kolejnych raportach uznawało za coraz bardziej pewne, że Ziemia się ogrzewa z powodu emisji gazów cieplarnianych, przede wszystkim na skutek wydobycia i spalania paliw kopalnych oraz degeneracji terenów zdolnych do pochłaniania CO2 (głównie lasów i obszarów podmokłych). Dziś zespół komunikuje, że:

Działalność człowieka, przede wszystkim poprzez emisję gazów cieplarnianych, bezdyskusyjnie spowodowała globalne ocieplenie.

Tak wygląda ten fragment raportu:

Źródło: IPCC Raport 6.

Naukowcy nie formułują takich stwierdzeń lekko. Kolejnym ekipom IPCC dojście do tego zajęło ponad 30 lat.


Dodaj komentarz